Na wyspie Thisby co roku odbywa
się Wyścig Skorpiona, wyścig w którym stawką jest życie. Ludzie biorący w nim
udział jadą na koniach wodnych, pięknych ale i niebezpiecznych bestiach.
Mieszkańcy Thisby łapią konie wodne i je oswajają, żeby potem wziąć udział w
wyścigu. Sean Kendrick wygrał już 4 razy i w tym roku też ma zamiar wygrać.
Puck Conolly bierze udział w wyścigu, bo potrzebuje pieniędzy, żeby spłacić dom
i ma nadzieje, że jeśli wygra to jej starszy brat nie opuści Thisby. Jak się
okazuje dziewczyna musi się zmierzyć z kilkoma kłopotami. Nie chce zasiąść na
koniu wodnym, a jej klacz jest mniejsza i wolniejsza. Kiedy już decyduje się na
niej pojechać ludzie z wyspy za wszelką cenę starają jej się to utrudnić. Nie
chcą żeby w wyścigu brała udział kobieta. Po stronie Puck, jest tylko jedna
osoba – Sean Kendrick. Chłopak pomaga Kate Conolly w przygotowaniach do
wyścigu. Sean pojedzie na czerwony ogierze o imieniu Corr, który nie należy do
niego tylko do jego pracodawcy. Chłopak
musi wygrać, by móc odkupić konia od Malverna. Sean czy Puck? Kto z nich wygra
wyścig? Jedno jest pewne, zwycięzca może być tylko jeden.
Nie musiałam czytać opisu książki
, wystarczyło że zobaczyłam imię i nazwisko autora. Maggie Stiefvater
pokochałam dzięki trylogii Drżenie i jak
się okazało Wyścig śmierci był równie dobry.
Powieść nie przypomina żadnej innej książki. Autorka zainspirowała się
legendom o koniach wodnych i i na podstawie wybranych fragmentów stworzyła
znakomitą powieść. Książka porusza sporo problemów. Puck mieszka tylko z
braćmi, bo ich rodzice nie żyją. Gabe chce zostawić rodzeństwo i wyjechać na
stały ląd, bo jak mówi nie może już wytrzymać na wyspie. Jak się potem okazuje
dom, który zamieszkują jest zadłużony i
żeby go spłacić Kate musi zdobyć dużo pieniędzy. Sean Kendrick po śmierci
swojego ojca zaczął pracować dla Benjamina Malverna. Pracodawca pozwala mu brać
udział w wyścigu na Corrze, ale zabiera większą część wygranej. Chłopak kocha
tego konia i jest to jedyna rzecz, która
trzyma go na wyspie. Niestety nie może jej opuścić , bo Malver nie chce
odsprzedać mu ogiera. Główni bohaterowie
mają wyraźne powody, żeby brać udział w wyścigu i oby dwoje potrzebują
wygranej. Maggie w znakomity sposób opisuje sytuacje tej dwójki. Mimo ciężkich
problemów, język powieści jest lekki i przyjemny. Każdy rozdział jest napisany
z perspektywy innego bohatera, raz jest to Puck, a raz Sean. W książce cały czas coś się dzieje i nie
można się nudzić. Głównym tematem jest przygotowanie do wyścigu, a dopiero
na końcowych kartkach jest opisany sam
wyścig. Mogłoby się wydawać, że to zły pomysł, ale mnie to w ogóle nie
przeszkadzało, a wręcz przeciwnie. Niewątpliwie plusem było również to, że
autorka nie skupiła się tylko na relacji Seana i Kate. Ich uczucie było tylko
tłem i nie przyćmiewało głównego tematu. Jeśli chodzi o zakończenie to nie jest
ono oczywiste. Do końca nie widomo czy wygra Puck czy Sean i akurat mi nie
udało się dobrze trafić, bo obstawiałam inną osobę. Mimo to podobało mi się takie rozwiązanie
sprawy.
Po przeczytaniu tej książki
jestem już w zupełności pewna, że Maggie Stiefvater jest bardzo zdolna pisarką.
Zarówno seria Drżenie jak i Wyścig Śmierci bardzo przypadły mi do gustu.
Podziwiam panię Stiefvater, że potrafi napisać książkę, która ma 500 stron i
ani przez chwile nie zanudzić czytelnika.
„ Jest pierwszy dzień listopada , więc dzisiaj ktoś umrze.”
9/10
Żaneta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz