Serafina podczas wakacji postanawia, że musi schudnąć.
Początkowo stasuje niewielką dietę, unikając chipsów czy słodyczy, ale po kilku
tygodniach zaczyna opuszczać podstawowe posiłki. Poznaje nową sąsiadkę,
Ernestine, i się z nią zaprzyjaźnia, niestety kosztem jej starego przyjaciela
Mosesa. Po pewnym czasie Serafina mija granicę 55 kilogramów, którą chciała
osiągnąć i odchudza się dalej. Teraz myśli już tylko o tym co i ile zjadła.
Wszystko zaczyna się komplikować, ale Serafina nie potrafi się już zatrzymać.
Kiedy przeczytałam kawałek opisu książki mówiący : „Serafine
waży 64 kilogramy..”, pomyślałam że nic złego się nie stanie jeśli dziewczyna
zacznie się delikatnie odchudzać, ale z każdą kolejną stroną można było
przewidzieć, że to nie skończy się na 55 czy 50 kilogramach. Serafina odchudza
się coraz bardziej intensywnie. Zaczyna ćwiczyć i brać tabletki na odchudzanie.
Nie zauważa tego, że odpycha wszystkich ludzi dookoła. Zaczyna nienawidzić
swoją mamę, która zmusza ją do jedzenia, przestaje odwiedzać Ernestine nie
wspominając już o Mosesie, z którym zerwała kontakt już na początku diety. Na
pewno nie pomaga jej fakt, że ojciec zdradził jej mamę z jakąś Włoszką i
wszystko staje się coraz trudniejsze.
„Powietrze na śniadanie” jest napisane w pierwszej osobie.
Możemy dokładnie zobaczyć co sądzi o sobie główna bohaterka. Autorka tak
dokładnie i realistycznie opisuje uczucia, że można idealnie wczuć się w
sytuacje bohaterki. Wszystkie wydarzenia są bardzo realne i prawdziwe. W pewnym
momencie czytelnik naprawdę zaczyna się denerwować co wydarzy się dalej.
Serafina w ogóle nie widzi tego co sobie robi. W pewnym momencie dziewczyna
waży 40 kilogramów, a mimo to nadal zawzięcie ćwiczy i się głoduje. Książka
niesamowicie gra na emocjach i trafia do serca.
„Powietrze na śniadanie”
pokazuje jak szybko i niepostrzeżenie odchudzanie może stać się obsesją
i chorobą. Myślałam, że książka nie wywrze na mnie żadnego wrażenia, ale stało
się wręcz odwrotnie. Przeczytałam ją w trzy godziny, nie odrywając oczy on
literek, aż w końcu doszłam do ostatniej strony. Książka powoduje, że po jej
odłożeniu jeszcze długo myśli się o tym co się tam wydarzyło.
Polecam każdemu, bo książka naprawdę jest warta przeczytania
przez tych młodych i tych starszych, przez chłopców i dziewczyny. Mimo swojej
niewielkiej objętości zawiera w sobie mnóstwo prawdy.
10/10
Żaneta
No nie powiem, żeby dziewczyna ważąca 64kg była ideałem, ale moim zdaniem takie książki powinny pokazaywać raczej, że różnorodność nie tylko charakterów ale i wyglądów jest ok.
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja :) Widziałam ją w sklepie, ale zrezygnowałam... Nie wiem jaką treść zawiera ta pozycja, ale jeśli Ci się podobała książka tego typu, to zachęcam do przeczytania "Diety (nie)życia" oraz "KochAna" :)
OdpowiedzUsuń