piątek, 12 lipca 2013

PŁONĄCY STOS Księga 1 Cate Tiernan

Thais właśnie straciła ojca w wypadku samochodowym. Był jej jedyną rodziną, a teraz na domiar złego okazuje się, że opiekę nad nią przyznano kobiecie, której wcześniej Thais w ogóle nie widziała. Dziewczyna jest zmuszona przeprowadzić się do Nowego Orleanu z swoją nową prawną opiekunką – Axelle. Po zakończeniu wakacji Thais idzie do nowej szkoły i już pierwszego dnia dowiaduje się, że wygląda identycznie jak inna uczennica. Kiedy spotyka Clio przekonuje się, że faktycznie są jak dwie krople wody. Mają nawet takie samo znamię na twarzy tylko, że po drugiej stronie. Dziewczyny rozmawiają z Petrą, babcią Clio ( jak się okazuje również Thais) i kobieta potwierdza, że są bliźniaczkami rozdzielonymi po narodzinach. Wszystko komplikuje się jeszcze bardziej kiedy Thais dowiaduje się, że jest czarownicą tak samo jak jej babcia i siostra. Za tym wszystkim, kryje się wiele tajemnic. Bliźniaczką zaczyna grozić wielkie niebezpieczeństwo i muszą dowiedzieć się wielu rzeczy by wreszcie zaznać trochę spokoju.


Już dawno chciałam przeczytać tą książkę i kiedy zdarzyła się okazja ( kocham Matras za przeceny) długo się nie zastanawiałam czy po nią sięgnąć. Po „Płonącym stosie” spodziewałam się wiele, czy się zawiodłam? Nie do końca.


Zacznę od narzekania, żeby potem móc się skupić już tylko na tych przyjemnych aspektach. Najgorszym i niewybaczalnym problemem w tej książce są wątki miłosne. Może niektórzy czytali ostatnio na blogu Książka nie gryzie jak Obywatel_Śliwka pisał o „miłości” w książkach paranormal romans i ja w 100% się z nim zgadzałam. „Płonący stos” jest idealnym przykładem książki, w której z miłości nie zostaje praktycznie nic prawdziwego i realnego. Clio poznaje nieziemsko przystojnego chłopaka, umawia się z nim na randkę i już po chwili się całują. Oboje są przekonani, że nie mogą bez siebie żyć i nie myślą o nikim innym tylko o sobie nawzajem. Nie wiem jak do was, ale do mnie jakoś to nie przemawia. Podobnie zresztą dzieje się kilka stron dalej z Thais, a kiedy okazuje się jeszcze, że powstaje z tego trójkącik to już w ogóle ma się ochotę rzucić tą książkę na półkę i więcej do niej nie zaglądać. ( Żeby wie było że spoleruję, nawet na okładce jest napisane „I dlaczego kochamy tego jednego…”)


Mimo wszystko ja czytałam dalej, bo oprócz denerwujących wątków miłosnych w książce jest mnóstwo ciekawych i porywających rzeczy. Może rozdzielenie bliźniaczek nie jest jakimś najoryginalniejszym pomysłem na świecie, ale tu jest to wzbogacone dodatkową ciekawą historią i tajemnicą. Podobała mi  się relacja między bliźniaczkami. Clio początkowo była nie ufna i trochę zazdrosna, że będzie musiała dzielić się swoją babcią, ale potem zaczęła w pełni akceptować swoją siostrę. Thais była bardzo szczęśliwa, że jednak nie została na tym świecie sama i ma jakąś rodzinę. Cate Tiernan w bardzo ciekawy sposób opisywała czary i wszystkie rzeczy dotyczące czarownic. Można było poczuć wtedy magiczny nastrój. Bardzo ciekawym pomysłem jest Treize. Krąg trzynastu osób, które chcą odprawić rytuał, a teraz mają do tego możliwości, bo odnalazła się trzynasta czarownica – Thais. Cała ta sytuacja związana z Treize jest owiana tajemnicą i wcale nie jest tak jak by się mogło wydawać. Z całej książce jest wiele zagadek i nie wyjaśnionych spraw, co powoduje, że „Płonący stos” wciąga i nie jest ani na chwile nudny. Cate Tiernan posługuje się lekkim, ale poprawnym językiem. Czyta się bardzo przyjemnie i szybko.


W „Płonącym stosie” poznajemy wiele postaci. Zostaje przedstawiony każdy z Treize. Niektórzy są opisani dokładniej i odgrywają większą rolę, a niektórzy mniej. Do końca nie wiadomo kto jest dobry, a kto zły. Przez całą książkę tyle się dzieje, że kilka razy zmieniałam swoje podejrzenia co do czarnego charakteru. Niewątpliwie najbardziej denerwującą mnie postacią jest Luc. Kręci z dwoma bliźniaczkami na raz, a potem się nad sobą użala jaki to on jest zraniony, bo kocha obie dziewczyny. Jeśli chodzi o główne bohaterki to oby dwie polubiłam. Żadna z nich nie jest idealna, ale jeśli pominąć to jak się „zakochują”, to nie budziły we mnie negatywnych uczuć. Petra, babcia bliźniaczek, jest tajemniczą postacią i nie byłam do końca pewna czy czegoś nie ukrywa przed Thais i Clio, ale dobrze się nimi opiekowała.


Księga 1 jest podzielona na dwie części : „Kielich wiatru” i „Krąg popiołów”. Widać wyraźną różnice między tymi częściami, bo punkty kulminacyjne są na końcu każdej z nich. Narracja jest zarówno pierwszoosobowa jak i trzecio osobowa. Zapoznajemy się z wydarzeniami na zmianę oczami Clio i Thais i tak jest przez większość czasu, ale są również opisane wydarzenia, w których nie uczestniczy żadna z dziewczyn i wtedy mamy narratora nie uczestniczącego w akcji.


Podsumowując. Jeśli pominie się nierealne wątki miłosne to książka jest naprawdę ciekawa i warta przeczytania. W pierwszej części wiele spraw pozostało niewyjaśnionych, a bardzo mnie interesuje jak wszystko się skończy, więc na pewno przeczytam drugą część. Polecam tym, którzy lubią paranormal romans i osobą, które mogą przymknąć oko na niektóre aspekty. Książka jest napisana naprawdę dobrze i ma ciekawą fabułę, więc nie żałuję że ją przeczytałam.



„Odwróciłam się powoli, żeby wreszcie zobaczyć na własne oczy…
Siebie.
Zamrugałam, prawie wyciągając rękę, żeby sprawdzić, czy ktoś nie postawił przede mną lustra”



7/10


____________________________________________________

Pozdrowienia dla Abigail z Wyznania książkoholiczki, z którą wczoraj doszłyśmy do wniosku, że też jesteśmy "rozdzielonymi bliźniaczkami". W końcu oby dwie urodziłyśmy się 27 lipca 1997.


Przypominam, że możecie jeszcze zostawiać swoje opinie o wyglądzie bloga w komentarzach pod postem Zmiana wystroju. Dzisiaj ( albo jutro) zabieram się za zmianę szablonu więc będę wdzięczna za każdą radę, bo zależy mi żeby bloga czytało się przyjemnie.




"Płonący stos" w wyzwaniu Czytam fantastykę






Żaneta


13 komentarzy:

  1. Mnie książka nudziła i nie dość, że autorka postanowiła "oryginalnie" wprowadzić trójkąt miłosny, to jeszcze nie wysiliła się na wykreowanie porządnych bohaterów. Jedynym, którego polubiłam, był Richard, ale to może trochę z osobistych pobudek... Po drugi tom nie sięgnę nawet ze względu na język - porównanie samopoczucia do torebki Versace mnie po prostu dobiła. Na książki pani Tiernan niestety już nie sięgnę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka bardzo mi się podobała. Fakt, że czytałam ją już dawno temu, ale miło wspominam. Mam w planach niebawem zapoznać się z kontynuacją.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam tej książki, ale myślę, że teraz nie jest na nią czas. W moim przypadku oczywiście ;) Może później sięgnę po nią przy okazji :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach~ ja sobie chyba odpuszczę tę książkę. Pomysł na fabułę wydaje się całkiem ciekawy, ale ten pusty wątek miłosny jakoś przyćmiewa całą resztę. Zresztą powiedziałam sobie, że nie będę już czytać książek z gatunku paranormal romance i mam nadzieję się tego trzymać. :D
    Yay! Mam nawet pozdrowienia. *o* Rzeczywiście jesteśmy "rozdzielonymi bliźniaczkami", ale mam nadzieję, że nasza historia była ciekawsza niż Clio i Thais w "Płonącym stosie". :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakoś nie przekonują mnie takie książki, więc chyba sobie odpuszczę ;))

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak na razie jestem średnio przekonana do powieści :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie w moim stylu, chociaż "nigdy nie mów nigdy" :)
    Zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Książka stoi na mojej półce, ale jakoś się do niej nie śpieszę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Raz wypożyczyłam sobie tę książkę z biblioteki, lecz jej nie przeczytałam i raczej już tego nie zrobię.

    OdpowiedzUsuń
  10. Pierwszy raz słyszę o tej książce, jednak nierealne wątki miłosne nieco mnie do niej zniechęcają, więc póki co dam sobie spokój :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie przepadam za fantastyką, ale kto wie? Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeśli gdzieś ją znajdę to chętnie się do niej dorwę :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Niestety, coraz rzadziej spotyka się taki realne związki. Autorki strasznie wszystko osładzają, pozbawiając miłość pewnej tajemnicy, a szkoda, bo tym samym gdy czytam taką książkę, przestaje mnie ona interesować :)

    OdpowiedzUsuń